czwartek, sierpnia 21, 2014

gdybymtak, "motyl udaje krowę".

9.
W szkle z domieszką srebra przyjmując przeciwległą pozycję dostrzegam...
W miliardach głów powstaje setki uwłaczeń, negatywów, rozdrażnionych serc, nadłamanych oczu.
Ona, zamrożona pani wszechświata z domieszką intelektualnego piękna okrzyknięta zdobywcą istniejących przymiotów.
 Na sekundę, gdybymtak.
Zbyt duży palec, w który wyposażoną władam stopą, minus.
Kobieta zdumiewająco fenomenalna, bez nieproporcjonalności, stworzyciela powszechnie uznawanej zaklętej w postaci boskości. Błagam , gdybymtak.
Pieprzyk wysunięty nazbyt na wschód, wadzi.
On, niedościgniony wzorów pan, pokropiony nektarem pożądania z niewiast serc. Gdybymtak.
Wyposażona w setki "zbyt" zadomowione w każdym zakamarku ciała poza wnętrzem umysłu, więzi.
Pani, mężczyzna, perfekcyjny, idealna, wzniesiony ponad niebo, codzienny, do boleści zwyczajny.
Ach, gdybymtak. Beznadziejna, pozbawiona znaczenia. Ta czy kolejna byle nie właśnie ja, w miligramowym skrócie.
Gdybymtak, nie, gdybymtak.
Stop.
Przyjmij pozycję uniesionej minimalnie ponad grunt. Pośrodku chomikowanej w umyśle erami listy negatywów wyszperaj sekundowy przywilej. Dostrzeż. Zagub szaleńca pogoń za człowiekiem napotkanym na drodze by Jego osiągnąć. Wstań, szybuj.
  
Kabanos - "Motyl"
XYZ

piątek, sierpnia 15, 2014

Besilność zamawiam od zaraz z dowozem do ciała drzwi.

8.
Stwórca, wśród milionów ochrzczony mianem Boga, kolejni zwą go Przypadek, inni pomijają wszelakie przypisywanie tytułów. Tchną On dwunożne postaci, bez podziałów osiągające miano człowieka, wyłonione wyposażone w usta. Niedołężne stworzenia nieszanujące darów przydzielonych z rąk siły wyższej zagubiły dar mowy. Utraciłam umiejętność nabywaną w okolicach odkrywania posłuszeństwa dwóch odnóży biorących początek w plecach. Nie zaburzam idealnie postrzeganego wszechświata, otwór gębowy stale znajduje się na swoim miejscy, służy do wyszeptywania wdzięcznego "rozumiem", pochłaniania ton jedzenia lub udzielenia suchej, opartej jedynie na wcześniejszych przeżyciach przychodniów pseudo rady. Tworzenia wiązania na pstryk przestało dawać wcześniejsze poczucie znaczenia czegokolwiek. Oznakę doznań zawartych w maszynie "do potrzeby" stanowią oceaniczne krople nigdy nie zdobiące ramienia przecież tysiąca bliskich twarzy, zawsze usłane ciemnością. Umysł stalowo wręcz nastawiony na wytrwałe słuchanie. Mechanicznie zadane pytanie "Co u Ciebie?" szukającego oazy zbłąkanego, tymczasowego "przyjaciela" padło, wśród ton marudzeń 1/4 przybyszów zdobędzie się na odwagę wypowiedzenia owych słów. W głowie rodzi się ziarno nadziei na zainteresowanie wywołane MNĄ, pyk, trybik wrócił na swoje miejsce "Wszystko dobrze", iście obrazowy uśmiech. Poradnik wyrafinowanego "bezmówcy", do usług. Niepamięć na własne żądanie, bezsilność zamawiam od zaraz z dowozem do ciała drzwi. Zakazuje się przemawiania o własnych strapieniach pod karą utraty głowy. Wczorajsze śniadanie wśród obecnego światopoglądu uchodzi dla mnie za tajemnicę miana państwowego. Trasę obrałam samodzielnie. Wszechobecny rozpływ uczuć kierowany w me centrum sięga ust. Oblewane, tonę, zalewane. Przeładowana gonie na dno, przechodniu, mianowany w wyimaginowanym świcie bratnią duszą, kolejne "XYZ, pomocy" wyłupi mi duszę. Przyłapana na rozdrożu postać odkorkowująca uszy od wieków nie wystarcza. Krzyk "Cześć" przestał równać się słowotokowi pełnemu tajemnic. Łamie mnie w sercu, potrzebuje cementu. Przychylni, błagam, przesiewajcie słowa, opróżniajcie uszy, uszanujcie serca. (Czyżby miało obyć się bez pseudo porad?) Czy nie przekroczyłam o kilkadziesiąt kroków momentu nauki wymawiania? "Przyjaciele" nie łamcie mi nóg, wykopałam swój grób.


XYZ
Chaos ogarnął wyższe słowa od północy po dół, przykro mi. Rozpostarłam serca drzwi. 

środa, sierpnia 13, 2014

Gdzie strach panem ponad wszystkim.

7.  
Brodzimy pomiędzy kilogramami w pół zgniłych twarzy i ponadgryzanych serc, gdzie włada kilka wytyczonych od pokoleń maźnięć z nikłego piasku nie do przekroczenia. Wystarczy kilka ziaren i paru stróży ażeby utworzyć barierę nie do przebrnięcia, gdzie strach panem ponad wszystkim. Priorytet stanowi zdanie osób trzecich, a główny cel osiągniecie neutralności. W ciągłej pogoni, ażeby tylko wytępić wyróżniające się jednostki i dalej stanowić szarą, jednolitą masę. Postaraj się wyprzedzić o chociażby milimetry otaczający ogół, omijając bluźniercze spojrzenia i zamykające się pięści przypadkowych przechodniów. Zrób cokolwiek więcej niż przypada Ci w rozrachunku, osiągaj niemożliwe i nie marnuj kolejnych wpychanych Ci uporczywie szans w dłonie, a góra podstawianych nóg i kłód zacznie rosnąć. Stanów pierwszeństwo, kolejność, bądź setny, milionowy, nieważne. Mimo iż tyle wokół padliny łaknące ofiar sępy krążyć będą ponad twoją głową, ale wiesz co? Dzisiaj nie liczy się już nic, brak berła nie stanowi o przegranej, zwyciężyłeś ze swoim wnętrzem, rozdarłeś barierę, wygrałeś. Wędruj, milimetrami, kawałkami, milami, ale dąż, wystarczy. Pokonaj pyłek kurzu, kamień, pięciotysięczniki. Biegnij! 
XYZ

czwartek, sierpnia 07, 2014

Szesnastodniowa ulewa.

6.
w poszukiwaniu zastrzyku euforii niczym narkomani
gnamy w głąb otchłani
niemo krążymy ścieżkami życia
czerpiąc wszystko co jest do wypicia
rozdzieramy na strzępy doznania
szukając ofiar do unicestwiania
nienawiść i gorycz to jest mi znane 
i od małego do krwi wprowadzane
priorytetem ochrzczona została wygrana
co z tego że prawość już zażegnana
gnajmy i pędźmy do swego celu
trupów za sobą mijajmy tak wielu
dźwigam krzyż bez Jezusa
gdzie twa obrośnięta szlamem dusza 
 
XYZ

niedziela, sierpnia 03, 2014

W którym stuleciu utknęłam skoro wiara stanowi dla mnie coś więcej niż kilka chaotycznych literek?

5.
Tworzą niewyczerpalny dar teraźniejszości, rozkrzewiają, ucinają, rodzą. Potrafią iść z nami krok w but i rozgrzewać swym pięknem by odsłonić swe drugie oblicze z ukrytym zabójczym jadem. Dają i zabierają znacząc zarazem wszystko i nic, są słońcem i księżycem, wypełniają umysły, stanowią pojęcia i rubryki, służą szaleńcom, opętanym naukowcom i zwykłym szarym zjadaczom chleba dla których wszystko jest nicością. Mimo swojej potężnej siły władzę nad tym wszystkim sprawujesz Ty. Rozstawiasz je po kątach i kleisz w najróżniejszych formach by obrały odpowiedni kurs, darujesz im sens. Gdy do działania zabierają się nieokiełznane stworzenia, w których na dobre nie zagościł jeszcze dzisiejszy dzień rozrzucają, trwoniąc wszystko co piękne i kruche. Z bólem i złożonymi do zemsty pięściami znowu wkładasz swe serce by ukazać jaką mimo wszelkich przegranych bojów stanowią potęgę. Kim mam nazwać człowieka, który obiera z wszelakich warstw, niczym niedoświadczony kucharz cebulę , słowa rodzące wszelakie doznania? Ile razy jeszcze mam ujrzeć "kocham Cię", "wiara", "przepraszam" żeby stały się taką samą codziennością i zwyczajem jak "papier toaletowy", "gazeta", "łóżko"? Daj sobie spokój z pokuszeniem się o tych kilka literek więcej, one już dawno zgubiły swe pierwotne znaczenie. Kiedyś aby z ust wypadło "przepraszam" należało najpierw rozłożyć na najmniejsze cząsteczki wszelakie doznania i zaczekać aż gdzieś na skrawku sumienie naprawdę zrodzi się chociaż minimalny żal. "Kocham Cię" szeptano w szarym zaułku gdy w głowie gościła już tylko "ona", a zwykły seksualny pociąg dawno został zagłuszony porywczym skokiem w ogień lub drogą przez chiński mur by ratować wybrankę. Rozdzierając i darując wszelakie wymienione wyżej przewinienia nigdy nie pojmę jak z nadziei można zrobić "nd"? Twój umysł nawet po części nie pojmuje rozgłosu owego pojęcia a ty nie pokusisz się o bezmyślne wystukanie znajomego tylko w pisowni Ci słowa? Pytam tylko o jedno: w którym stuleciu utknęłam skoro wiara stanowi dla mnie coś więcej niż kilka chaotycznych literek? 

XYZ